-->
Strona główna | Mapa serwisu | English version  
Ryszard Kusz
Strona domowa
Stronka jest moją wizją rzeczywistości ukrytej przed ludźmi, robiona przy małej wiedzy warsztatu webmastera
O sprawach tu poruszanych nie dowiesz się w oficjalnych mediach

”i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” - [Jan 8, 32]
"Osie zła"
Polityka > Terroryzm > "Osie zła"
Absurdalny dramat imperium

Według terminologii neokonserwatystów z lat 2002-2003, "łuk państw niestabilnych" rozciąga się od Północnej Afryki przez Bliski Wschód, Iran, Afganistan, Pakistan i byłe republiki sowieckie, aż do granicy Chin. Dlaczego USA są tak zainteresowane ich "stabilizacją"? Przede wszystkim dlatego, że w łuku tym znajdują się największe zasoby nośników energii na świecie. Od tamtego czasu Stany Zjednoczone wznieciły dwie duże wojny w państwach tego regionu i wywołały szereg mniejszych konfliktów wespół z Izraelem. Jednak nie przyniosły tym krajom pokoju, a bezprawie. Przeliczyły się także co do własnych zysków. Dziś okazuje się, że zamiast profitów Stany Zjednoczone czeka kryzys gospodarczy.

"Stabilizacja" wymagała baz amerykańskich dla spacyfikowania łuku państw, do których zaliczono m.in.: Irak, Syrię, Iran, Liban, Afganistan i Pakistan. Naturalnie, poza USA nie było innego sojusznika "samotnej demokracji izraelskiej" na Bliskim Wschodzie, który mógłby "zaprowadzić porządek wśród niecywilizowanych Arabów, w ich nieudanych państwach". Ów nowy "porządek" miał służyć również niezakłóconemu zdobywaniu paliwa przez "wolny świat".
Tak się jednak składa, że ów łuk był wówczas właściwie dość spokojny, poza Somalią i Afganistanem, wyniszczonym sowiecką okupacją, po której władzę w Kabulu przejęli talibowie współpracujący z Al-Kaidą. W piekło terroryzmu zamieniły te państwa dopiero wojny zapoczątkowane przez USA. Początki okupacji najpierw Afganistanu, a potem Iraku nie były trudne dla superpotęgi pod władzą neokonserwatystów. Z końcem 2001 roku agenci służb specjalnych z walizkami pełnymi dolarów pojawili się w północnym Afganistanie, wśród byłych prosowieckich band. Zanosiło się wówczas na łatwą pacyfikację słabo zorganizowanych i słabo uzbrojonych Afganów. Z kolei w Iraku propaganda neokonserwatystów obiecywała powitanie wojsk USA z kwiatami w ręku przez Irakijczyków uciemiężonych dyktaturą Saddama Husajna.

Łamanie łuku
Następnie planowano budowę baz w Afganistanie i w Iraku, po obu stronach Iranu, jak też presję na Pakistan, samotnego posiadacza broni nuklearnej wśród muzułmanów, wrogów Izraela. Prezydent Pakistanu twierdzi, że zgodził się na współdziałanie z USA pod groźbą bombardowań Pakistanu przez USA, prowadzących do zniszczeń przywracających tam epokę kamienia łupanego.
Także Syria znalazła się pod presją USA z Iraku i Izraela. Tak więc każdy z krajów wrogich Izraelowi wydawał się łatwy do spacyfikowania za pomocą zmiany reżimu. Taki układ kontroli zasobów energetycznych Bliskiego Wschodu miał dać Amerykanom większy wpływ na państwa NATO i Japonię, jak również zmusić do większej ustępliwości Rosję i Chiny wobec niedostatku paliwa na świecie.
Szefowa Sekretariatu Stanu USA Condoleezza Rice mówiła przedwcześnie o "bólach porodowych nowego Bliskiego Wschodu", jak też "powiększonym Bliskim Wschodzie" za cenę przejściowego chaosu, który w Iraku okazał się być ruiną kraju i katastrofą dla milionów jego mieszkańców.
W ten sposób rękę neokonserwatystów można zobaczyć na całym froncie wymyślonej przez nich wojny "przeciwko terrorowi", jak też w kontrolowanych mediach.

Po trupach do hegemonii
Najazd na Afganistan był wstępem do ataku na Irak, który wcale nie miał się skończyć w Bagdadzie. Teheran od razu był planowany jako następny cel podboju, po drodze do zwycięstwa w globalnej wojnie "przeciwko terrorowi". Mówił o tym wiceprezydent Dick Chenney w sierpniu 2002 roku w czasie przygotowywania ataku na Irak: "Wojna w Afganistanie to tylko początek długiej kampanii. Gdybyśmy się zatrzymali teraz, łudzilibyśmy się tylko. Podziemie terrorystów szerzy się w ponad 60 krajach".
Wówczas "wielka gra" neokonserwatystów miała na celu zawłaszczenie przez prywatyzację kolosalnych zasobów energetycznych Rosji i okiełzanie potencjalnego giganta - Chin, które również liczyły na dostawy paliwa z Iraku i Iranu oraz innych bogatych w ropę państw świata.
USA chciały zbudować potęgę nie do powstrzymania przez nikogo na ziemi i stworzyć świat pod jednym rządem, któremu żadna kombinacja sił na ziemi nie może się sprzeciwiać. Mówił o tym prezydent George W. Bush w 2002 roku w Wojskowej Akademii w West Point.

Bazy, fortece i więzienia
amerykańskie są budowane w Iraku i w Afganistanie, po obu stronach Iranu, ale media w USA nie zwracają na to uwagi. Wszystko to w ramach planów neokonserwatystów, by "łuk krajów niestabilnych" został przebudowany według planów przybliżających realizację idei o "amerykańskim stuleciu".
Tymczasem północny Pakistan stał się schronieniem talibów, Al-Kaidy i innych grup fanatyków muzułmańskich, którzy wspomagają ruch oporu w Afganistanie. Kraj ten, mimo kilkuletnich działań wojennych USA oraz ich sojuszników, ponownie stał się największym producentem opium na świecie. Fanatyczni rebelianci powoli odzyskują władzę, mafia narkotykowa coraz bardziej się bogaci, zaś klęska sił USA i NATO jest dziś bardzo prawdopodobna.
Iran, potęga energetyczna, która przewodzi szyitom, gra kartą nienawiści przeciwko osi USA - Izrael. Stany Zjednoczone kierują nowe siły w rejon Zatoki Perskiej, przygotowując się do wojny z Teheranem. Wkrótce do Zatoki przypłynie trzeci lotniskowiec, znajdują się tam już okręty wojenne i samoloty bojowe. W ten sposób, obok Iraku, Iran dziś jest najbardziej zagrożonym miejscem w "łuku państw niestabilnych". Gdyby nie poważne problemy wewnętrzne w Iraku, USA prawdopodobnie już wcześniej uderzyłyby na Iran.

Irak zamieniony w piekło
Irak jest przykładem jak neokonserwatywny rząd Busha potrafi zmienić w piekło każde miejsce na ziemi. Do tej pory w Iraku siły USA wiązała partyzantka sunnitów, ale obecnie Amerykanie swoją radykalną polityką rozbudzili też opór szyitów w postaci działań tzw. Armii Mahdiego Muktady al-Sadra. W ten sposób nasila się wojna domowa, zmuszając do ucieczki coraz większą rzeszę Irakijczyków.
W sąsiedniej Syrii ponad milion irackich uchodźców stworzyło "małą Falludżę" dla sunnitów oraz kolonię szyitów. Ludzie ci żyją na poziomie "czwartego świata", ponad 60 proc. z nich jest bezrobotnych. Wszyscy uciekinierzy chcą końca okupacji i pacyfikacji Iraku.
Sytuacja w tym kraju nie stabilizuje się jednak, mimo kierowania tam dodatkowych sił przez USA. Kraj bowiem przypomina beczkę prochu. Obecnie toczy się tam właściwie kilka konfliktów naraz. Partyzantka sunnitów walczy przeciwko okupacji amerykańskiej, a inne podobne grupy - przeciwko rozmaitym bojówkom i ugrupowaniom szyickim dokonującym egzekucji na sunnitach. Jednocześnie Al-Kaida zwalcza marionetkowy rząd w Bagdadzie, chroniący się na terenie amerykańskiej ambasady-fortecy, w tak zwanej Zielonej Strefie.
By zapanować choćby nad iracką stolicą, opracowywane są plany podziału Bagdadu na 89 okręgów oddzielonych drutami kolczastymi i rogatkami, w których strażnicy będą sprawdzać przepustki i bronić "bezpiecznego środowiska" według kryteriów Pentagonu. Plan ten, określany jako "gułag w Bagdadzie", ma być modelem kontrolowania dzielnic zbuntowanej biedoty wszędzie na świecie, gdzie tego wymaga globalizacja.
Bunt przeciwko "gułagowi w Bagdadzie" objawia się atakami na Zieloną Strefę, włącznie z salą zebrań parlamentu. Tymczasem cała służba w Zielonej Strefie, rekrutowana jest wśród miejscowej biedoty, podatnej na wywrotową propagandę.

Cios w plany eksploatacji ropy
Niedawny zamach na siedzibę parlamentu stał się dodatkowym ciosem dla USA. Parlament jest potrzebny Amerykanom zwłaszcza obecnie, żeby dokończył wdrażanie ustawodawstwa w sprawie eksploatacji rezerw energetycznych Iraku najpóźniej z końcem czerwca. Jeżeli tak się nie stanie, USA mają w rezerwie "Saddama bez wąsów", w ten sposób nazywany jest były premier Ijad Allawi, którego głównym zadaniem będzie doprowadzenie do końca ustaw o obcej eksploatacji rezerw energetycznych Iraku.
Saddamowi Husajnowi wolno było sprzedawać ropę naftową w ograniczonych ilościach, aby nie mógł zagrażać demokracji w Izraelu, jak też za karę za to, że uwierzył ambasadorowi amerykańskiemu, iż USA nie sprzeciwią się przyłączeniu Kuwejtu do Iraku. Ograniczenie produkcji ropy naftowej w tym kraju spowodowało, że funkcjonujące szyby zaspakajały tylko w ograniczony sposób zapotrzebowanie na paliwo z Iraku na rynku zewnętrznym. Dlatego nie wiercono nowych szybów i nie wydawano pieniędzy na konserwację starych.
Teoretycznie zawarte układy z mari onetkowym rządem w Bagdadzie mają zapewnić najkorzystniejszy na świecie układ eksploatacji rezerw ropy naftowej i gazu ziemnego Iraku przez korporacje międzynarodowe, głównie anglo-amerykańskie. Realizacja tego układu jest możliwa wyłącznie dzięki wojskowej okupacji Iraku przez wojska USA, choć sami Amerykanie zaczynają się zastanawiać, czy rzeczywiście uda się to zrealizować. Jeśli nie - USA zostaną nie tylko z poczuciem klęski militarnej, ale też z poważnymi problemami gospodarczymi. Bowiem to zyski ze sprzedaży ropy naftowej z rezerw energetycznych w Iraku miały - według planów neokonserwatystów - pokryć koszt podboju i pacyfikacji tego kraju.

To USA stworzyły "łuk państw niestabilnych"
Jednak żadna z walczących w Iraku grup arabskich, przeciwników osi USA - Izrael, nie pozwoli na realizacją mrzonek Chenneya i anglo-amerykańskiego lobby, nazywanego Wielką Naftą, oraz na eksploatację rezerw paliw. Wątpliwe jest w tej sytuacji, czy przemysł energetyczny będzie chciał w tak niebezpiecznych warunkach inwestować miliardy w szyby i rurociągi zagrożone napadami i sabotażem partyzantów.
Irackie ugrupowania nie zgodzą się też na zainstalowanie w tym kraju stałych baz amerykańskich. Wygląda na to, że tylko zgoda na ewakuację wojsk USA z Iraku może oszczędzić Amerykanom upokarzającej klęski. Kolonialne tradycje nie pozwalają tego dostrzec i wycofać się rządowi Busha, podobnie jak kiedyś Francuzi nie chcieli ustąpić w Algierii.
Dlatego w Stanach Zjednoczonych mówi się obrazowo, że łódź sterowana przez rząd Busha płynie wprost na górę lodową i jest to nieunikniony finał imperialnego dramatu absurdu osi USA - Izrael.
Niestety, pozostawia ona także bałagan zamiast planowanego "porządku" w "łuku państw niestabilnych". Obecnie można powiedzieć, że to polityka USA doprowadziła do rzeczywistego powstania takiego łańcucha państw od Somalii, przez Irak, Palestynę, Liban po Pakistan i Afganistan. Dodatkowo destabilizuje to sytuację wśród islamskich sojuszników Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie, takich jak Egipt i Arabia Saudyjska. Zaś miliony uciekinierów ze zniszczonych państw objętych konfliktami zasilają szeregi fanatycznych organizacji terrorystycznych.
prof. Iwo Cyprian Pogonowski
 

Dodaj wpis do księgi gości

Pokaż wpisy
Kontakt: ryszard.k@poczta.itl.pl