-->
Strona główna | Mapa serwisu | English version  
Ryszard Kusz
Strona domowa
Stronka jest moją wizją rzeczywistości ukrytej przed ludźmi, robiona przy małej wiedzy warsztatu webmastera
O sprawach tu poruszanych nie dowiesz się w oficjalnych mediach

”i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” - [Jan 8, 32]
GMO szansą ! czyją ?
Ekologia i zdrowie > Wspólczesne zagrożenia > GMO szansą ! czyją ?
Genetycznie modyfikowane obietnice

Temat GMO jest bardzo kontrowersyjny. Z jednej strony największe zastrzeżenia budzą różnice w interpretacji faktów podawanych przez Monsanto czy inne wielkie korporacje, a z drugiej - przez rządy danych krajów, rolników czy organizacje społeczne. Propagandziści firm biotechnologicznych są tak zdolni, że nawet kompletną klęskę swoich pomysłów potrafią przedstawić jako sukces. Jest to nieetyczne, nieodpowiedzialne i w poważnym stopniu podważające wiarygodność wielkiego biznesu i jego ludzi. Biotechnolodzy mówią wyłącznie w superlatywach o osiągnięciach inżynierii genetycznej. Przyzwyczaili się do tego już na początku, 10 lat temu, i wciąż to samo powtarzają, pomimo że wiele się od tego czasu zmieniło.

Po 10 latach tego eksperymentu można te obietnice szczegółowo ocenić.

Zwiększenie plonów i poprawienie ich jakości
Istnieje mnóstwo propagandy na ten temat, ale nie przedstawiono dotychczas żadnych przekonywujących dowodów. Plony nie zostały zwiększone w porównaniu do upraw konwencjonalnych ani też nie były lepszej jakości. Zwykle po krótkim okresie euforii i wielkich nadziei pod wpływem obietnic o mniejszych kosztach pracy i ochrony roślin, w perspektywie kilku lat obserwuje się wyraźny na ogół spadek produkcji i powierzchni upraw modyfikowanych genetycznie. Wykazano to zarówno w USA oraz w wielu innych krajach, jak: Brazylia, Paragwaj, Australia, Indie, Indonezja, Argentyna, Meksyk, Kolumbia, a także w państwach afrykańskich.
W 2006 roku na skutek suszy plony soi w Paragwaju były znacznie mniejsze. Zamiast oczekiwanych 5,5 mln ton tylko 4,04 mln na 2 mln ha. Ministerstwo Ochrony Środowiska Paragwaju stwierdziło, że gorący i suchy klimat nie sprzyja modyfikowanej genetycznie soi z tolerancją na herbicyd Roundup. Spowodowało to wysokie straty rzędu 60-90 procent.
Podobnie było w Indiach. Wielu farmerów z regionów: Andhra Pradesh i Maharasthra popełniło samobójstwo.
Także w Australii na 0,5 mln ha upraw bawełny w latach 2002-2006 zanotowano znaczny spadek jej produkcji.
Znaczny spadek produkcji bawełny - 39 proc., oraz w liczbie farmerów uprawiających ją zanotowano także w Afryce. W latach 1996-1997 bawełnę uprawiano na 90 418 ha a w latach 2006-2007 tylko na 18 114 ha.
Także w Indonezji mocno reklamowany przez Monsanto eksperyment z modyfikowaną bawełną zakończył się niepowodzeniem, i mimo wydania 700 tys. USD na łapówki dla urzędników koncern musiał się wycofać z tego kraju.
W Meksyku miał miejsce podobny spadek w produkcji bawełny. Zgodnie z zaleceniami Monsanto, w 1996 roku powierzchnia uprawy bawełny wynosiła 315 tys. ha. W 2006 już tylko 115 tys. ha.
Podobny, choć nieco mniejszy spadek zanotowano w Kolumbii.
Także w Argentynie, która najbardziej zaangażowała się w uprawę modyfikowanej genetycznie soi na milionach hektarów, rolnicy popadli w pułapki zadłużeniowe, które wielu doprowadziły do katastrofy.
W obliczu tych faktów nie można się zgodzić na powtarzanie propagandowych obietnic dawanych 10 lat temu na podstawie uproszczonego eksperymentu przeprowadzonego w krótkim czasie, w jednorodnych warunkach ekologicznych, a niepowtórzonego w innych, zwłaszcza gdy chciało się modyfikowane genetycznie rośliny uprawiać masowo w różnych warunkach klimatycznych niemal na całym świecie.

Zmniejszenie zabiegów ochrony roślin
Pomimo zapewnień przemysłu biotechnologicznego ilość pestycydów potrzebnych do ochrony upraw GMO nie tylko się nie zmniejszyła, jak zapewniano, ale trzeba ich było stosować znacznie więcej. Doktor Charles Benbrook, wykorzystując dane Ministerstwa Rolnictwa USA, wykazał, że zużycie pestycydów i herbicydów na 222 mln ha upraw modyfikowanych genetycznie: soi, kukurydzy i bawełny, w latach 1996-2004 było większe w porównaniu do upraw tradycyjnych o 22,7 tys. ton. Rośliny GM były ponadto bardzo wrażliwe na suszę. W południowo-wschodnich Stanach Zjednoczonych, gdzie niemal całkowicie rolnicy przeszli na uprawę modyfikowanej soi i bawełny, rolnictwo jest na granicy załamania. Duża ilość chemicznych środków ochrony roślin powoduje, że zyskowność farm gwałtownie spada. Potwierdzono to także w Brazylii, Chinach, Indiach, Argentynie, Meksyku, Kolumbii, Australii, Oceanii i w Afryce.
W Brazylii, porównując lata 2000-2004, zużyto 95 proc. więcej herbicydu Roundup i 29,8 proc. więcej innych herbicydów. W Chinach, gdzie uprawia się bawełnę Bt (gen bakterii Bacilus thuringiensis) na 6 mln ha, doszło do nieoczekiwanego ataku superszkodników, co zmusiło do zwiększenia stosowania zabiegów ochrony roślin. Podobnie w Indiach 9 mln ha upraw bawełny z Bt zostało zaatakowane przez szkodniki, co spowodowało zmniejszenie plonów i wielokrotną zwyżkę stosowanych pestycydów. To samo miało miejsce w Meksyku i Kolumbii. W Argentynie, w kraju, który najbardziej uwierzył w obietnice Monsanto, tylko w 2004 roku zużycie herbicydu Roundup przy uprawach soi GMO z tolerancją na ten środek wzrosło do 160 mln litrów, co tylko przyspieszyło powstawanie odporności wielu gatunków chwastów na ten herbicyd. W efekcie musiano je zwalczać innymi środkami.
Porównując koszty upraw GMO i konwencjonalnych trzeba koniecznie dodać do tych pierwszych ogromne koszty, które poniosą rolnicy na zwalczanie superchwastów i superszkodników powstałych w wyniku nieudanych eksperymentów.

Poprawa jakości środowiska
Biotechnolodzy obiecywali wiele korzyści dla środowiska dzięki uprawom GMO. Niektóre produkty modyfikowane genetycznie miały mieć swoje własne insektycydy (kukurydza, bawełna, ziemniak, pomidor), tolerancyjne na składnik aktywny herbicydu Roundup - glifosat (lucerna, burak, kukurydza, soja, bawełna, len, ryż, soja), czy wirusy (papaja, dynia).
Miało to zmniejszać stosowanie pestycydów. Sam pomysł wprowadzania toksyn do roślinności, która ma być zjadana przez ludzi czy zwierzęta, jest makabryczny. Przecież ta nowa toksyna nie działa selektywnie tylko na gąsienice szkodnika danej rośliny, ale prowadzi do zubożenia biocenozy, zwłaszcza np. w gatunki pożyteczne, które hamują rozwój wielu szkodników. Wpływ toksyn tych bakterii na człowieka i zwierzęta nie został odpowiednio przebadany. Wprawdzie gąsienice atakujące roślinność ze wszczepionym np. genem Bacilus thuringiensis ginęły, ale ginęły również owady pożyteczne, jak pasożytnicze błonkówki, muchówki, biedronki, złotooki, pszczoły, mikroorganizmy glebowe, a nawet ptaki, które zjadały takie gąsienice. W Indiach, gdzie owce zjadały liście z krzewów bawełny z Bt, po zbiorach padło ich około tysiąca.
Jeżeli badania w USA, Wielkiej Brytanii czy Niemczech wykażą, że nektar lub pyłek w kwiatach roślin z Bt jest toksyczny, to wyjaśni się, dlaczego w 24 Stanach USA czy Kanadzie masowo giną pszczoły, W Wielkiej Brytanii konsumenci nie chcą kupować miodu, który zawierałby jakiekolwiek substancje z GM, a pszczelarze trzymają swoje ule co najmniej 10 km od upraw modyfikowanych genetycznie roślin.
Bardzo interesujące jest doniesienie, że mszyce mogą przenosić białka z soku GM roślin do spadzi, która, jak wiemy, stanowi ważną bazę pokarmową pszczół i wielu pożytecznych owadów.
W uprawie roślin transgenicznych wykorzystuje się nabytą cechę rośliny - odporność na herbicyd Roundup, co prowadzi w praktyce do dramatycznego wzrostu zużycia ilości tego środka, skażenia środowiska i całego łańcucha żywnościowego. Insektycydy (substancje owadobójcze) działają na ogół jeszcze silniej. Po kilku latach wiele gatunków chwastów staje się odporne na ten herbicyd. Zanotowano 37 gatunków takich superchwastów, z których większość (20) pojawiła się w Stanach Zjednoczonych. Na przykład tylko jeden z nich, zwany końskim chwastem, w czasie zaledwie 5 lat od 2001 do 2006 r. rozprzestrzenił się na terenie 13 stanów na powierzchni 5-krotnie większej od powierzchni Polski, zamieszkałej przez 3-krotnie większą liczbę ludności, powodując poważne szkody.
Wprawdzie biopreparaty z genem Bt były nadzieją na zmniejszenie stosowania trucizn w ochronie roślin, a zwłaszcza w ochronie lasu, ale rośliny z Bt przyspieszają powstawanie odporności na biopreparaty oparte na tej bakterii, co może te nadzieje znacznie zmniejszyć.
Specjaliści od ochrony roślin wiedzą, że szkodniki po kilku latach wytwarzają odporność na stosowane przeciw nim pestycydy. Natomiast ich wrogowie będący naturalnym regulatorem rozwoju fitofagów są - jak się ocenia - około 50-krotnie bardziej wrażliwi na ich oddziaływanie. W konsekwencji szkodnik odradza się szybko i jeszcze skuteczniej niż przed zabiegami atakuje roślinność, która miała być chroniona.
Pogląd, że toksyczne środowisko będzie zawsze pozbawione szkodników, jest poglądem handlowca. Każdy przyrodnik wie, że w ekologicznym teatrze przemian istnieje stała dążność do adaptacji do warunków środowiska. Ogromne monokultury bawełny czy soi w Chinach, Indiach czy w Ameryce Łacińskiej musiały z czasem doprowadzić wiele gatunków fitofagów do adaptacji do modyfikowanych genetycznie roślin z Bt. Nie mogły one nie skorzystać z tak olbrzymiej bazy pokarmowej. Wśród wielkiej liczby chętnych na taki pokarm znalazły się gatunki, które zaczęły tolerować istniejące w nim toksyny, a uwolnione od swoich wrogów naturalnych stawały się superszkodnikami.
Wielkiej ekspansji produkcji soi w Argentynie czy Brazylii towarzyszyło także wiele zjawisk negatywnych dla środowiska i dla ludzi: masowe wylesienia, erozja gleby, likwidacja wielu farm, zrujnowanie wielu tysięcy rolników.
Monsanto obiecywało poprzez zmniejszenie stosowanych środków ochrony roślin zmniejszenie emisji dwutlenku węgla i zahamowanie efektu cieplarnianego. Ponieważ jednak - jak wykazano - ilość chemicznych środków ochrony roślin została zwiększona, więc nie tylko nie zahamowano efektu cieplarnianego, ale go przyspieszono.
Pod wpływem tych konkretnych faktów coraz większa liczba krajów ogłasza się strefą wolną od GMO: Filipiny, Tajlandia, Wietnam, Nowa Zelandia, Iran, Francja, Rumunia.
W Indiach Sąd Najwyższy podjął decyzję o chwilowym zawieszeniu zgody na polowe próby z uprawami roślin GM. Niektóre regiony ogłaszają się strefą wolną od uprawy konkretnej rośliny modyfikowanej genetycznie, np. Indie i Kalifornia od ryżu GM. Południowa Afryka od sorgo, Austria nie chce modyfikowanej kukurydzy. Najważniejsi eksporterzy w Rosji też nie chcą już soi GM.

Albo ochrona przyrody, albo GMO
Ochrona przyrody czy biologicznej różnorodności nie jest możliwa przy beztroskim genetycznym zanieczyszczaniu środowiska. Współistnienie, a więc sąsiedztwo upraw konwencjonalnych, a tym bardziej ekologicznych, z uprawami roślin genetycznie modyfikowanych nie jest możliwe.
Żadna bariera nie zapewni nam bezpieczeństwa dla biologicznej różnorodności. Tym niemniej forsuje się w różny sposób wprowadzanie roślin GM, np. szmuglując bezkarnie ziarno, forsując nielegalne uprawy i wreszcie skracając coraz bardziej tzw. bariery bezpieczeństwa.
Kiedy słyszałem wypowiedź przedstawiciela biotechnologii, że można nieomal obok siebie uprawiać zarówno rośliny konwencjonalne, jak i GM (20 m w Niemczech i 10 m w Czechach), zastanawiałem się, czy to kpiny z ludzkiego rozumu. Żadna bariera nie zabezpieczy przed rozpowszechnieniem pyłku przez ludzi, zwierzęta, a zwłaszcza pszczoły i ptaki. Żaden pyłek, nawet GM kukurydzy, nie jest w stanie oprzeć się sile wiatru. Yves Brunet, naukowiec z Bordeaux, dowiódł, że pyłki kukurydzy mogą unieść się na wysokość 1800 m i opaść kilka kilometrów dalej, by zapylić inne uprawy kukurydzy W Polsce nierzadko wiatry mają szybkość 120 km/godz. i zrywają nie tylko pyłek czy kapelusze z głów inżynierów genetycznych, ale i dachy domów. W Katowicach w 2006 r. wiatr złamał 25-metrową metalową konstrukcję dźwigu i pozbawił prądu blisko milion domów.
W Anglii w próbach z GM rzepakiem przy szybkości wiatru od 35 do 475 m/s koncentracje pyłku osiągały prawie 150 ziaren na m3. Analizy DNA potwierdzały obecność GM rzepaku w odległości 465 m i 475 m od brzegu uprawy. Także pobrane próby pyłku zebranego przez pszczoły w odległości 4,5 km od upraw potwierdziły obecność pyłku GM rzepaku. Warto sobie uświadomić, że populacje silnych uli zbierają w sezonie nawet kilkadziesiąt kilogramów pyłku (np. sterylnego pyłku rzepaku, cykorii czy kukurydzy). Pszczelarze sprzedają potem taki miód jako "wyjątkowo zdrowy".
Ofensywa wielkich koncernów już przynosi rezultaty. W ciągu ostatnich 10 lat stwierdzono zanieczyszczenie ziarna kukurydzy GM odmianami w 11 krajach świata: Austrii, Chile, Chorwacji, Francji, Niemczech, Grecji, Włoszech, Nowej Zelandii, Słowacji, Szwajcarii i USA. Podobnym międzynarodowym skandalem jest zanieczyszczenie ryżu dwoma niedopuszczonymi do użytku handlowego odmianami firmy Bayer - Liberty Link rice 601 i LL rice 602. Dziś tę pierwszą odmianę można znaleźć w: Austrii, Belgii, Francji, Finlandii, na Cyprze, na Węgrzech, na Malcie, w Grecji, w Irlandii, we Włoszech, Luksemburgu, Holandii, Norwegii, Polsce, Słowenii, Szwecji, Szwajcarii, Wielkiej Brytanii, Filipinach, w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Kuwejcie, Ghanie i Sierra Leone. Ma to negatywny wpływ na biologiczną różnorodność, zdrowie i na te sektory rolnictwa, które produkują produkty wolne od GMO.
Francuscy rolnicy sprzedają większość swoich produktów we Francji i w Europie, czyli na rynkach znanych z nieakceptowania GMO. Najmniejsze skażenie, a nawet zagrożenie skażeniem przez GMO, powoduje utratę zaufania klientów i bankructwo wielu tysięcy rolników.

Poprawa zdrowia społeczeństw
Wielkim błędem było dopuszczenie do obrotu GMO bez badań na organizmach żywych. Stało się tak dlatego, że w procedurach dopuszczających pasze w UE i w USA nie wymagano badań na zwierzętach (prawdopodobnie dzięki argumentom korupcyjnym). Dopiero znacznie późniejsze badania wykazały, że inżynieria genetyczna jest o wiele bardziej ryzykowna niż tradycyjna hodowla.
Nie ma zgody na wszelkie pomysły i artykuły o działaniu antykoncepcyjnym, jak główny produkt Monsanto - herbicyd Roundup, czy antykoncepcyjna kukurydza. Produkowany przez Monsanto herbicyd, do niedawna reklamowany jako mało szkodliwy, okazał się groźny dla rozwoju łożyska kobiecego i potencjalnie niszczący układ endokrynologiczny człowieka. W Stanach Zjednoczonych stwierdzono, że herbicyd ten w dawkach znacznie niższych od stosowanych w rolnictwie nie tylko blokował rozwój łożyska, ale powodował też poronienia, przedwczesne urodzenia dzieci o małej masie, co prowadzi później do choroby niedokrwiennej serca. Ponadto wpływa on na aktywność enzymów (aromatazy), co może zaburzyć rozwój gruczołu piersiowego, a nawet powodować raka. Ze względu na tak poważne zarzuty, fakty te powinny być potwierdzone przez poważne placówki naukowe, niezależne od wielkiego biznesu. Roundup jest trwały pod ziemią i w wodach. Jest skrajnie toksyczny dla płazów, a w szczególności kijanek. Do wyjątkowo wrażliwych zwierząt na ten herbicyd należą psy.
We Włoszech Manuela Malaseta i jej współpracownicy po dwóch latach bardzo solidnych badań wykazali, że GM soja podawana myszom spowodowała poważne zmiany w komórkach wątroby, trzustki i jąder. Podobne badania przeprowadzono w Rosji. Wykazały one zdecydowanie negatywny wpływ GM soi z tolerancją na herbicyd, zdechło 56 proc. młodych szczurów. Podobnych badań jest w literaturze znacznie więcej. Bardzo wielka ich liczba dotyczy alergii czy osłabienia układu immunologicznego. Niestety nasza żywność jest już bogata w produkty z GM soją. Mamy ją w margarynie, w kiełbaskach, majonezie, sosach, śmietance i kotletach sojowych, pieczywie, czekoladzie i różnych napojach.
Pomimo licznych zapewnień o bezpieczeństwie genetycznie modyfikowanej żywności, co roku w USA notuje się prawie 30 tys. przypadków zachorowań alergicznych i około 150 przypadków śmierci, co podważa zaufanie do takich produktów i budzi poważny społeczny niepokój.
Ważne miejsce w historii medycyny zajmie alergia na kukurydzę Star Link z wkomponowanym genem Bt (Bt subsp tolworthi) firmy Aventis, obecnie Bayer. We wrześniu 2000 roku niezależna grupa ekspertów wykazała, że zarejestrowana jako pasza dla zwierząt hodowlanych kukurydza zanieczyściła 10 proc. zbiorów amerykańskiej kukurydzy, a także znalazła zastosowanie w przemyśle spożywczym. W następstwie ujawnienia tego faktu wycofano około 300 markowych wyrobów o wartości 1 mld dolarów.
W ciągu dwóch miesięcy od ujawnienia tej afery zanotowano 90-krotny wzrost reakcji alergicznych W 74 wypadkach konieczna była interwencja lekarza, a w 20 ratowanie życia. Producenci (StarLink i Advanta) musieli wypłacić farmerom 110 mln dolarów odszkodowania.
Jeżeli kukurydza Star Link produkowana na paszę okazała się groźna dla ludzi, to jak mogła być bezpieczna dla zwierząt? Czy dlatego, że one nie mówią, albo że, jak zwykle, nie przeprowadzono badań? Jeżeli toksyny dostały się do organizmów zwierząt, to dlaczego wraz z ich mięsem nie miały się dostać do organizmów konsumentów? W Hiszpanii udowodniono, że omacnica prosowianka szybko uodparnia się na GM kukurydzę z Bt i staje się w toksycznym środowisku superszkodnikiem. Nie ma więc potrzeby powtarzania takich nieudanych eksperymentów w Polsce.
W 1989 roku genetycznie zmodyfikowany L-tryptofan stał się przyczyną śmierci 37 osób w USA i poważnych, bolesnych dolegliwości 5 tys. innych osób, powodując poważne zaburzenia krwi, dopiero potem został wycofany przez Food and Drug Administration. Podobne wypadki odnotowano w Japonii. Za utratę zdrowia ofiarom tego niebezpiecznego eksperymentu firma Showa Denko wypłaciła ponad 2 mld dolarów odszkodowania.
Opatentowanie GMO może zagrozić produkcji rolniczej istniejącej od ponad 12 tys. lat. Klasycznym przykładem kontrolowania produkcji nasion jest patent "Terminator Technology". Jest to złożona manipulacja genetyczna, która powoduje, że ziarno drugiego pokolenia staje się jałowe, niezdolne do kiełkowania. To olbrzymie zagrożenie dla światowego rolnictwa, a nie ratowanie świata przed głodem. Rolnicy, którzy kupują ziarno GM roślin, uzależniają się od korporacji. Ziarno jest patentowane i trzeba je kupować co roku od producenta i nie wolno wysiewać zebranych ziaren. Nawet za obecność GM roślin, które przedostały się wbrew woli rolnika na jego teren, zmusza się go do płacenia tantiem licencyjnych. Jednak te GM rośliny przedostały się na pola rolnika wbrew jego woli, więc to on powinien dostać wysokie odszkodowanie za zanieczyszczenia genetyczne roślin na jego polu.
Apetyty wielkich koncernów nieustannie rosną. Coraz więcej firm chciałoby mieć profity ze swoich produktów i nie ogranicza się do nasion. W miarę, jak rosną apetyty wielkich koncernów, rośnie opór rolników i obóz przeciwników GMO.
Coraz większa liczba krajów rezygnuje z GM soi. Wielu włoskich i francuskich producentów serów poszukuje pasz zwierzęcych wolnych od GMO. W Austrii i Holandii obserwuje się podobne działania producentów mleka i mięsa wołowego. W Wielkiej Brytanii drób dostarczany do hipermarketów jest specjalnie oznakowany jako wolny od GMO. Od września 2006 roku również Polska importuje soję posiadającą certyfikat "wolny od GMO", przeznaczoną na paszę dla trzody chlewnej w zakładach zajmujących się przetwórstwem i eksportem na rynek niemiecki. Dalsze losy GM upraw w Indiach zależą od negocjacji cen nasion. Rolnicy żądają obniżenia cen o 50 procent. Jeśli Monsanto nie ustąpi, to może stracić wielki rynek na nasiona, jakim są Indie.

Walka z głodem na świecie
Obecnie świat produkuje więcej żywności niż kiedykolwiek, a na świecie głoduje coraz więcej ludzi. Główną przyczyną głodu jest przede wszystkim niesprawiedliwa dystrybucja żywności. Wyprodukowanie większej ilości żywności nie oznacza wcale, że skorzystają na tym najubożsi, ponieważ nie mają oni po prostu możliwości jej kupienia z powodu braku pieniędzy. Inżynieria genetyczna tej sytuacji nie zmieni.
Wykorzystywanie GMO w rolnictwie, zamiast przyczynić się do rozwiązywania problemów głodu na świecie, dodatkowo go pogłębiło. Doskonale unaoczniła to działalność wielkich koncernów w Ameryce Łacińskiej, Indiach, Indonezji, Chinach, Afryce i Australii. W Argentynie, która tak bardzo zaangażowała się w GM rośliny, wielu rolników utraciło swoje gospodarstwa i podstawę egzystencji. Tylko w roku 1990 liczba farm zmniejszyła się ze 170 tys. do 116 tys. Musiało zniknąć 54 tys. gospodarstw, a około 300 tys. rolników musiało opuścić swoje gospodarstwa i szukać pracy w wielkich miastach. Większość zasiliła szeregi bezrobotnych i bezdomnych. Tak skończył się sen o wielkich fortunach obiecywanych przez Monsanto. Ciekaw jestem, jak przyjęliby oni informację podaną w podręczniku do szkolenia z biotechnologii, że rolnicy zarobili 27 mld dolarów na uprawach GM. Jest to czysta fikcja, która nie przysparza biotechnologii wiarygodności ani zwolenników.
Miliony tradycyjnych rolników zachowują nasiona i wymieniają je z sąsiadami. Jest to ich podstawowe prawo i od tego zależy ich egzystencja. Odbieranie im tego prawa przez patentowanie nasion czy roślin to niszczenie podstaw ich egzystencji. Genetycznie zmodyfikowane nasiona i rośliny są patentowane, co zwiększa kontrolę międzynarodowych korporacji nad rolnikami, produkcją i konsumpcją żywności. Odkrywa to prawdziwe cele międzynarodowych korporacji. Chodzi tu nie o ratowanie świata przed głodem, ale o maksymalne uzależnianie rolników od siebie i jak największe zyski za wszelką cenę. W ostateczności rujnuje to rolników, często ruguje ich z ziemi, którą od lat uprawiali; a ludzi ubogich łatwo jest zmusić do kupowania tańszej żywności produkowanej przez wielkie korporacje.

Problemy prawne
Prawo USA umożliwia patentowanie genów czy sekwencji DNA. Toczy się spór o to, czy naturalne komponenty organizmów występujące w przyrodzie mogą podlegać prawu patentowemu, gdyż to nie człowiek je wynalazł, lecz stworzyła je natura. Rodzi się przeciw temu olbrzymia opozycja. Jednak zaangażowanie wielkich funduszów ze strony agrobiznesu przesądziło sprawę. Wydaje się więc, że za pieniądze można kupić wszystko, nawet prawo. Prawnicy USA chronią dziś interesy wielkich firm, a nie rolników przed bezprawiem. Świadczą o tym buble prawne zezwalające na patentowanie tworów przyrody czy nieodpowiedzialne działania powodujące wielkie szkody. To ponure spojrzenie na świat kapitalizmu rozjaśnił fakt, że Sąd Federalny USA uznał 5 lutego 2007 roku za nielegalne uprawy GM mietlicy (na polach golfowych), a 13 lutego 2007 roku uprawy GM lucerny. Podobny wypadek miał miejsce również na Hawajach.
Nie mogę oprzeć się refleksji, że władza sądownicza nie jest zupełnie przygotowana do osądzania przestępstw przeciw przyrodzie. Za zabicie człowieka z reguły dostaje się 25 lat lub dożywocie. Ale z przestępstwami wobec przyrody, świadomymi działaniami destrukcyjnymi, które mogą zaowocować klęskami prowadzącymi do głodu, samobójstw czy śmierci całych populacji, czy trwałym skażeniem radioaktywnym setek tysięcy hektarów, sądy sobie kompletnie nie radzą. Jest to wynik bardzo wąskiego wykształcenia prawników albo podatności na argumenty korupcyjne. Tylko podwójne wykształcenie rozwiązałoby problem. Instytucja biegłych w dzisiejszym skorumpowanym świecie sprawy nie zmienia. Znacznie większe trudności sprawia osądzenie przestępstw bogatych instytucji przemysłowych, które zawsze się czymś zasłaniają, np. tajemnicą produkcji czy nawet tajemnicą badań.
Na zakończenie chciałbym wyrazić nadzieję, że po tych przykrych doświadczeniach kierujący wielkim agrobiznesem powinni zrozumieć, że przyroda nie rządzi się prawami handlowymi i bez jej zrozumienia takie pomysły, jak rośliny GMO tolerujące herbicydy czy rośliny z genem produkujących toksyny bakterii nie mają żadnych perspektyw, chyba że chce się przyrodę i jej bioróżnorodność zniszczyć. Wypadałoby teraz naprawiać szkody, co powinny czynić odpowiedzialne instytucje. Monsanto jednak nie myśli o tym, ale szturmuje ostatni jeszcze niepokonany i niezniszczony bastion - Europę.
Polski nie stać na powtarzanie nieudanych eksperymentów, które mogłyby zrujnować nasze rolnictwo dla interesów amerykańskich miliarderów.
prof. dr hab. inż. Stanisław Wiąckowski
 

Dodaj wpis do księgi gości

Pokaż wpisy
Kontakt: ryszard.k@poczta.itl.pl