-->
Strona główna | Mapa serwisu | English version  
Ryszard Kusz
Strona domowa
Stronka jest moją wizją rzeczywistości ukrytej przed ludźmi, robiona przy małej wiedzy warsztatu webmastera
O sprawach tu poruszanych nie dowiesz się w oficjalnych mediach

”i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” - [Jan 8, 32]
Szybcy i wściekli
Artykuły i linki > Moje opublikowane artykuły > Szybcy i wściekli
Szybcy i wściekli
Nielegalne wyścigi samochodowe dotarły do Rzeszowa
Od kilkunastu miesięcy na ulicach Rzeszowa rozgrywane są nielegalne wyścigi samochodowe. Urządzają je i uczestniczą w nich młodzi ludzie, którzy uważają, że energię trzeba gdzieś wyładować. Według nich najlepszy do tego jest szybki samochód i pusta droga.

Odcinek specjalny

Jest późne popołudnie. W zatoczce autobusowej jednej z ulic na przedmieściu Rzeszowa zatrzymuje się kilka samochodów. Na pierwszy rzut oka widać, że są to samochody nowszej generacji. Sportowe sylwetki i błyszczący lakier nadwozia robią wrażenie. Z samochodów wysiadają młodzi ludzie. Po ich zachowaniu widać, że znają się już od dawna. Zbierają się w małą grupkę i o czymś ze sobą żywo dyskutują.
Za moment wiadomo już, po co tutaj przyjechali.
Dwóch z nich wsiada do samochodów i ustawia się obok siebie niczym na zawodach rajdowych. Silniki chodzą na podwyższonych obrotach co chwilę pobudzane nerwowym gazowaniem. Jeden z młodzieńców staje na środku jezdni pomiędzy samochodami i jak zawodowy starter ustawia je na wirtualnej linii. Po chwili daje znak do startu. Samochody z piskiem opon ruszają i w kilka sekund nabierają dużej prędkości. Jeden z nich zdecydowanie wysuwa się do przodu, drugi jednak nie daje za wygraną. Kierowca dociska mocno pedał gazu i powoli dochodzi lidera. Niestety, szosa o dobrej nawierzchni kończy się i trzeba hamować. Wygrany powraca pierwszy. Koledzy z linii startu biją brawo.
Po chwili zamiana, startera zastępuje jeden z jeźdźców, a on sam wsiada do samochodu i ustawia się na linii startu. Wszystko następuje tak, jak poprzednio. Ryk silników, pisk opon i odjazd.
– Podobne wyścigi odbywają się tutaj średnio raz na dwa tygodnie. Trwają zazwyczaj kilka godzin – powiedział pan Janusz, pracownik pobliskiej firmy. – Ostatnio odbywały się chyba zawody w „paleniu gumy”, bo słychać było tylko pisk i czuć swąd ścieranych opon.

Ale jazda
Na ostatnich wyścigach „rajdowcom” kibicowało ponad sto osób. W dużej mierze to nastoletnia młodzież. Mimo że sami nie uczestniczą jeszcze w zawodach jako kierowcy, to dzielnie kibicują swoim starszym kolegom. O terminie zawodów dowiadują się od znajomych.
– O wyścigach dowiedziałem się przez sms – powiedział jeden z widzów. – Kiedy mam tylko czas, to na nie przychodzę – dodał.
Starsi widzowie oraz sami uczestnicy wyścigów nie są bardzo rozmowni. Bez problemów można natomiast porozmawiać z kibicami.
– Ale jazda! To jest zaj... – skomentował nastolatek.
Podobnego zdania są młode dziewczyny, które w większej grupie stoją w połowie trasy wyścigu. Na razie wśród kierowców nie było widać kobiet. Jednak w rozmowie przyznawały, że być może wkrótce wezmą udział w takich zawodach.

Trabant z dopalaczem
W wyścigach w zdecydowanej większości brały udział szybkie, nowe samochody. Pojawiały się tu jednak i starsze modele. Na niektórych widać było drobne wgniecenia i uszkodzenia. Właściciele nie przywiązują większej wagi do ich wyglądu. Dla nich najważniejsza jest moc silnika.
Pan Janusz, który widział już niejeden wyścig, nie jest do końca pewien, czy ci młodzi ludzie mają te samochody na własność.
– Gdyby tatuś wiedział, co syn robi z jego autem, to by mu więcej go nie pożyczył – żartował.
Na jeden z samochodów na pewno jednak stać było jego kierowcę. Był nim bowiem stary trabant. Przy startach „mydelniczki” widzowie głośno dyskutowali o jej zaletach i możliwościach.
– Za pana czasów nie było takich trabantów – ironizował jeden z obserwatorów, widząc w pobliżu przechodzącego mężczyznę w sile wieku.

Porządek musi być
Pomimo iż na pierwszy rzut oka wyścigi odbywają się dosyć chaotycznie i bez jakiegokolwiek przygotowania, bliższa obserwacja temu zaprzecza. Wśród grupy jest kilka osób, które trzymają swoisty porządek i dbają o bezpieczeństwo. Przynajmniej swoje. W każdej bowiem chwili może się tam pojawić jakiś niedzielny kierowca czy turysta na rowerze. W takim przypadku starty zostają natychmiast wstrzymane. Jeden z uczestników, który odważył się porozmawiać na temat wyścigów, wspomniał właśnie o bezpieczeństwie.
– Nie jeździmy w centrum miasta. Nie chcemy, aby ktoś przez nas ucierpiał – mówił. – Tutaj nikomu postronnemu nie stwarzamy zagrożenia – dodał. 
 
Próbowaliśmy dotrzeć do tych młodych ludzi, by im pomóc w organizowaniu profesjonalnych wyścigów. Chcieliśmy im zapewnić doradztwo, opiekę i bezpieczeństwo. Rozmawialiśmy nawet z kilkoma osobami z tego środowiska, które wstępnie zgodziły się na współpracę. Jednak wydaje się, że grupa wywarła na nich presję i zrezygnowali z naszej oferty.
Marek Ryndak – wiceprezes ds. sportowych Zarządu Okręgu Polskiego Związku Motorowego

 
Sprawa wyścigów jest znana policji. W miejscach, gdzie są organizowane, pojawiają się już patrole nie tylko mundurowe, ale i operacyjne. Po stwierdzeniu, że osoby te przekraczają dozwoloną prędkość, są karane, włącznie z wnioskami do sądu grodzkiego. Zdaniem policji takie wyścigi muszą się odbywać w odpowiednich do tego miejscach i w zgodzie z obowiązującym prawem.

Zbigniew Sowa – oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie


 
Dzień Rzeszowa - 2004-10-08

Dodaj wpis do księgi gości

Pokaż wpisy
Kontakt: ryszard.k@poczta.itl.pl