-->
Strona główna | Mapa serwisu | English version  
Ryszard Kusz
Strona domowa
Stronka jest moją wizją rzeczywistości ukrytej przed ludźmi, robiona przy małej wiedzy warsztatu webmastera
O sprawach tu poruszanych nie dowiesz się w oficjalnych mediach

”i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” - [Jan 8, 32]
Pomiędzy fleszem a śmiercią
Artykuły i linki > Moje opublikowane artykuły > Pomiędzy fleszem a śmiercią

Pomiędzy fleszem a śmiercią

 
Rozmowa z profesorem Gunnarem Boehnertem

Gunnar Boehnert urodził się w Edmonton w 1932 roku. Obecnie profesor emeryt w Departament of History University of Guelph w Kanadzie. Specjalista historii najnowszej Europy Środkowo-Wschodniej, historii i prawa wojskowego.
Zainteresowania badawcze: niemiecka historia wojskowości, historia zimnej wojny, problematyka bezpieczeństwa europejskiego, historia dziennikarstwa wojennego. W latach 1977-1987 doradca w NATO, 1983 - doradca premiera Kanady, Piere Trudau, w 1980 - dyrektor Rady Atlantyckiej NATO w Toronto, Kanada. Autor wielu pozycji naukowych z dziedziny wojskowości i polityki.
Od 1994 roku wykładowca w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na Wydziale Zarządzania i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego. W zeszłym roku odznaczony medalem "Merentibus" z tytułu szczególnych zasług dla UJ.
 
 W jaki sposób znalazł się pan w Wyższej Szkole Zarządzania w Rzeszowie?
- Jeden z moich kolegów na Uniwersytecie Jagiellońskim prowadzi wykłady na WSZ. Od kilku lat prosił mnie bym również tu przyjechał. Zgodziłem się i w zeszłym roku przy pełnej sali studentów rozpocząłem cykl wykładów pt.” Jakie jest marzenie Europejczyka”. W tym roku zaproponowano mi tutaj prowadzenie kursu historii korespondentów wojennych.

 Skąd się wzięło u pana zainteresowanie tego typu dziennikarstwem?
- Moje zainteresowania historią militarną jest bardzo szerokie. Doktorat robiony na uniwersytecie w Londynie dotyczył hitlerowskich oficerów SS. Później przez 10 lat byłem doradcą NATO oraz w tym samym okresie, premiera Kanady. W 1994 roku kiedy rozpocząłem wykłady w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego pomyślałem że połączenie mojego wykształcenia historyka militarnego i dziennikarstwa będzie miało sens.

 Jak ocenia pan zainteresowanie tematem dziennikarstwa wojennego polskich studentów?
- Zainteresowanie polskich studentów tym tematem jest bardzo duże. Na Uniwersytecie Jagiellońskim na moje wykłady przychodzi często ponad 100 osób. Zarówno w Krakowie jak i tutaj wykłady prowadzę w języku angielskim. Kiedy w 1994 roku zapytałem się kto zna język angielski na sali nie zgłosiła się nawet jedna osoba tak że w tym czasie potrzebowałem tłumacza. Obecnie takich problemów nie ma chociaż można zauważyć różnicę w biegłości posługiwania się tym językiem pomiędzy studentami rzeszowskimi a krakowskimi. Muszę jednak stwierdzić że polscy studenci historię znają znacznie lepiej niż amerykańscy.

Jakie trzeba mieć cechy charakteru by być korespondentem wojennym?
- Trudne pytanie. Właśnie pokazałem studentom filmy z dwóch wojen. Jeden który pokazuje fotoreporterów wojennych w czasie II wojny światowej a drugi nakręcony przez amerykańskie ABC w Czeczeni. Filmy te pokazują dwa różne charaktery korespondentów wojennych. W czasie II wojny światowej fotografami byli młodzi entuzjaści z natchnieniem. W ich pracach widać że mają dużą satysfakcję z kręcenia. Jak rozpoczynali tą przygodę mieli po 18 – 20 lat. Gdy po wojnie powrócili do kraju byli dorosłymi i doświadczonymi mężczyznami. Reporterami w Czeczeni byli natomiast starsi dziennikarze którzy patrzyli na tą brutalną wojnę z obrzydzeniem. Jeden z nich Dawid Ensor powiedział że nie chce już być korespondentem chyba że jego kraj jest z tą wojną związany.
Korespondent wojenny musi być całkowicie poświęcony swojemu zawodowi. Wojna jest takim unikalnym przeżyciem i to chyba pociąga tych dziennikarzy. Jest to całkiem inny rodzaj pracy niż ten opisujący festiwal ludowy w Zakopanem. Tak więc kobiety i mężczyźni wykonujący ten zawód muszą się liczyć z tym że mogą stracić życie. Tylko czy jak to powiedział jeden z korespondentów – czy 2-3 minutowy reportaż jest wart jego życia.

Czy nie uważa pan że część dziennikarzy zajmującym się tym tematem robi to by zyskać sławę lub się dowartościować?
- Większość znanych amerykańskich dziennikarzy rozpoczynało swoją karierę w dziennikarstwie wojennym. I tutaj nasuwa się pytanie – czy gdyby oni nimi nie byli to czy ich kariera potoczyła by się inaczej?

Co jest przyczyną tego że obecnie korespondenci wojenni są bardziej narażeni na niebezpieczeństwo a czasem nawet po prostu na nich się poluje?
- W czasie II wojny światowej ginął 1 na 25 dziennikarzy. Niemniej byli oni wtedy bezpośrednio na linii frontu więc ten odsetek był duży. Statystyki podają że w latach 1994-96 zginęło 150 korespondentów. Jednym z takich miejsc były Bałkany. Obecne wojny różnią się jednak znacznie od wcześniejszych. W wojnie z cywilami dziennikarze są często ofiarami. Mogą być porwani lub zabici przeważnie z dwóch powodów. Porwania następują w celu otrzymania od ich stacji macierzystych okupu. Drugim powodem jest cel rabunkowy. Korespondenci są bardzo wartościowi bo posiadają przy sobie pieniądze czy też cenny sprzęt i ekwipunek. Ponadto często sami prowokują niebezpieczeństwo pojawiając się w najbardziej niebezpiecznych miejscach. Robert Capa powiedział – jeśli twoje zdjęcie nie jest wyraźne to jesteś za daleko. Sam zginął na minie w Wietnamie.

Dziennik Polski
Dodaj wpis do księgi gości

Pokaż wpisy
Kontakt: ryszard.k@poczta.itl.pl