Muzyczne Muczne W miniony weekend (22-23 lipca) w Mucznem, gmina Lutowiska odbyła się druga edycja imprezy muzycznej - Jazz & folk - muzyka na pograniczu. Podobnie jak zeszłego lata, tak i teraz w Mucznem odbyło się jazzo-folkowanie. Tym jednak razem przygotowania do imprezy przebiegły nieco sprawniej niż poprzednio. W zeszłym roku na wspólne muzykowanie nie dojechał bowiem zespół jazzowy z Ukrainy. Tego lata Trio Ryszarda Kanafoskiego zameldowało się powiększone niespodziewanie o młodego, zdolnego perkusistę. Polski jazz reprezentował „Acoustic Jazz Quartet” z Rzeszowa z występującą gościnnie rodziną Iwony i Stanisława Domarskich. Pierwszy dzień wspólnego jazzowania zakończył się podobnie jak poprzednio przy połączonych rytmach jazzowo-folkowych. Było międzynarodowo
W założeniu na imprezie w Mucznem mieli uczestniczyć tylko przedstawiciele dwóch krajów: Polski i Ukrainy. W czasie jej trwania nic też nie zapowiadało, że będzie inaczej. Kiedy zakończyły się oficjalne występy obydwu jazzowych zespołów nastąpiło tradycyjne jam sesion. I właśnie wtedy okazało się, że w kolejce do wspólnego jazzowania jest kilku niezapowiedzianych muzyków. Odpoczywająca w Bieszczadach grupa Szwajcarów dowiedziała się o mającej się odbyć nietypowej jak na te strony imprezie i postanowiła wziąć w niej udział. I właśnie jeden z nich, mieszkaniec Zurychu odważnie zasiadł za perkusją by wspólnie z
innymi muzykami wejść w świat muzycznych improwizacji. Po prawie godzinnym występie nie krył swojego zadowolenia a jednocześnie zdziwienia.
- Nigdy nie brałem udziału w tak wspaniałej imprezie, która w dodatku odbywa się w naturalnym, górskim plenerze – powiedział.
Na inter-jazz przybyli też specjalnie mieszkańcy Strzyżowa, Dariusz Szlachta i Bogdan Zimny. Również oni nie odmówili sobie występów w tym międzynarodowym składzie. W części folkowo-jazzowej prym wiedli bracia Jarosław i Igor Mycakowie z zespołu „Na drabinie”. Wspomagał ich Stanisław Domarski, który w tym czasie porzucił swój ulubiony saksofon i grał na pozostałych instrumentach, jakie były na scenie. Ukraińskie pieśni zaśpiewał też właściciel „Wilczej Jamy”, Andrzej Pawlak a wiceprezydent Rzeszowa, Ryszard Winiarski zagrał na gitarze.
- Tutaj są niepowtarzalne klimaty – stwierdził jeden z uczestników imprezy, który przybył na nią prawie 200 kilometrów. Część gości podobnie jak poprzedniego roku ruszyła w tany. Pierwszego dnia wspólne muzykowanie zakończyło się późno w nocy. Nie samą muzyką żyje człowiek Wszyscy muzycy jak i przybyli na imprezę słuchacze zgodnie stwierdzili, że miejsce to jest idealne na tego typu przedsięwzięcia. Zarówno bowiem otoczenie jak i gospodarze muzykowania zrobili wszystko by mogło się ono podobać. Szczególnym wzięciem cieszyły się pstrągi z własnej hodowli państwa Pawlaków.
-W życiu nie jadłem jeszcze tak smacznych ryb – stwierdził pan Marek, rzeszowski biznesmen. W tym można było mu przyznać całkowitą rację, pstrągi były naprawdę świetne. Muzycy i goście byli nimi zachwyceni.
W Mucznem nawet przerwy w koncertach były zagospodarowane. Na jednej z nich odbyła się licytacja prac bieszczadzkich twórców na rzecz swojego kolegi, leśniczego Drzazgi, który niedawno temu został pogorzelcem. W czasie jej trwania uzbierano około 1500 złotych.
Część gości z Trójmiasta, której w sobotę kończył się pobyt w Wilczej Jamie była zasmucona, że nie może zostać na drugi dzień imprezy. Tak się złożyło, że byli oni również w zeszłym roku w czasie pierwszej edycji bieszczadzkiego jazzowania. Przy odjeździe jednoznacznie stwierdzili, że na przyszły rok również chcieliby brać udział w tej imprezie. - Wiemy, że to może być problemem, ale deklarujemy, że znajdziemy sponsorów by tylko za rok w sierpniu mieć możliwość uczestniczenia w tym festiwalu – stwierdzili. Nostalgicznie przed odjazdem Drugi dzień imprezy upłynął już w bardziej kameralnej atmosferze. Ze względu na opady deszczu koncertowanie odbywało się pod stylową wiatą. Królowały standardy jazzowe poprzedzane słowem wstępu szefa „Acoustic Jazz Quartet”, Tomasza Kotarby. Tak jak poprzedniego dnia wśród instrumentarium królowały saksofony. Często bowiem na scenie można było zobaczyć nawet czterech muzyków grających na tych instrumentach. Swoje pierwsze publiczne szlify jazzowe zdobyli w Mucznem Karol i Filip Domarscy. Mimo swojego młodego wieku zbierali od słuchaczy wiele braw. Tego dnia niepodzielnie królował „ Wonderful world” w polskim wykonaniu Iwony Domarskiej, który to utwór muzycy wykonywali kilkakrotnie. Około północy w utworach zaczęła pojawiać się nutka nostalgii. Druga edycja imprezy muzycznej nazwanej przez publiczność festiwalem dobiegała końca. lipiec 2005 r
|